gore i te sprawy

bałagan, facet się przyda, zdjęcia potem bo mi sie szukać nie chce :c

Zapukała do pokoju nowego opierając się o futrynę drzwi. Poprawiła szorty i uśmiechnęła się słodko. Aha, mógłbyś otworzyć. skarbie.

wywołała go z łazienki, mył zęby akurat. więc ze szczoteczką w gębie, bez koszulki, ze spadającymi z tyłka rurkami i potarganymi włosami szybko upchnął gdzieś paczkę napewnoniezpapierosami, aha. i otworzył gładząc się po klatce piersowej.
- yhm? - zmrużył oczy wyjmując szczoreczke z gęby, w końcu.

- cześć - powiedziała i nieco poprawiła swój szczupły tiszert. - mam tu coś dla Ciebie na miłe sąsiadowanie - uśmiechnęła się.
był fajny, taki mega przypominający jej brata tyle, że tysiąc razy seksowniejszy, sto przystojniejszy i dziesięć słodszy.
saszka wyciągnęła zza koszulki małe ciastko z flagą UK, aha wie, że była bardzo miła i seksownie położyła jedną rękę na biodrze.

- dziękuję, uhuu, uk - podciągnął spodnie troche bo czuł, że zaraz całkiem mu zlecą i będzie ciekawie. wiadomo, że uk to jego kraj, który musiał opuścić na siłę i nie wzięło go na jakieś super sentymenty, żeby płakał. zresztą on nigdy nie płakał. wziął ciastko i otworzył bardziej drzwi ukazując swój bałagan.
- wejdź, ale nie patrz na bałagan - machnął ręką i poszedł do łazienki się ogarnąć bo ile można stać ze szczoteczką.

- bałagan, hm, w porównaniu z moim pokojem masz tu całkiem czysto. - rzuciła i uśmiechnęła się do niego, aha.

- a zawsze myślałem, że dziewczyny to mają wszystko poukładane według analfabetu - wyszedł z ręcznikiem na ramionach, prawda - czy nie powinnaś mieć teraz zajęć? - zmarszczył brwi, aż spojrzał na komórkę czy nie ma przypadkiem soboty, ale był piątek. peszek!

- a ty nie powinieneś być teraz na zajęciach ? - odpowiedziała pytaniem.
- ale spoko jak chcesz żebym wyszła to nie ma problemu - rzuciła przekręcając się w miejscu

- nic takiego nie powiedzialem, tylkoo... troszcze się o twoje nieobecności - roześmiał się zakładając koszulke i kopiąc jakieś puszki po red bullu pod łózko.
- zostań, zostań - poklepał ją po ramieniu - napijesz się czegoś czy jak? - właściwie dużo do picia nie miał.

- martini. w sumie to moje nieobecności są usprawiedliwione, powinnam teraz robić szkic malowidła ściennego do pokoju dziekana, ale wijące się laski w różowych stanikach chyba nie byłyby najodpowiedniejsze. - uśmiechnęła się - chociaż dziekan chyba byłby zachwycony.

powiedzieć łatwo, zlaneść trudno więc zaczął przekopywać wszystkie szafki obok barku i kieliszków. bingo, było w szafie. nikt nie wie czemu się tam znalazła. nalał jej kieliszek i podał, ihaiha.
- byłby zachwycony, zawsze możesz naszkicować jeszcze bez tej różowej bielizny, będzie miał co podziwiać - taktak, pewnie robiłby to samo.

- hm, tylko co powiedziałaby na to jego mega, boska, elo żona? - hm, zastanawiające pytanie. Saszka zmrużyła oczy. - on wolałby zobaczyć nago swoje uczennice.

- cieszyłaby się razem z nim, a gdybyś ją namalowała tam też too... nie wiem czy by się cieszyła - zmarszczył brwi bo nie znał zbytnio psychiki kobiet i ich reakcji na takie sprawy. usiadł obok niej i wypił szybciej niż przypuszczał jakiś napój energetyczny, za dużo olimpiady oglądał - wieści, że jest nowy chyba szybko się rozchodzą, hm?

- oczywiscie. polowa Harvardu zywi się plotką i klamstwem. niestety takie wiesci szybko sie niosa.

- szkoda, bo plotek nie lubię, hmm - rzucił puszkę gdzieś na podłogę, potem będzie gorzej je zbierać - no trudno, takie życie - uśmiechnął się i nie wiem gdzies poszli czy coś takiego, bo ja musze leciec, bo deszcz nie pada w koncu, conie.