Saszowyyy.

elegancki i gustowny, ale kto wie co sasza ma pod łóżkem?

Usiadła na boku łózka w czarnym topie z ostro różowymi, lamówkowymi obszyciami i słodkiej kokardce na środku. Do tego rzecz oczywista czarne rurki i buty na obcasie. Spięła włosy do góry. Aha, wyglądała MEGA seksi.

postanowił odwiedzić sąsiadke, właściwie z całkiem innego korytarza, ale zawsze sąsiadke. oparł się o framugę i poprawiając swoją bluzkę zapukał do jej drzwi, pukpuk.

wstała z łóżka z niesmakiem sądząc, że spotka za drzwiami tego yyy Brada czy jak on tam ma, który na samą myśl o niej ślini się jak dziecko. a tu o, miła niespodzianka. miała na swojej framudze seksownego anglika, mrau.

to zabrzmiało jakby był przybity do tej framugi :c
no więc jak otworzyła drzwi (bo chyba otworzyła prawda?) uśmiechnął się mówiąc krótkie 'cześć, nie przeszkadzam?' bo zawsze mogła mieć innego gościa, a on był intruzem. i ogólnie przez strój, wyglądała jakby na kogoś czekała. i zmierzył, na razie wzrokiem, każdy kawałek jej ciała.

- chciałbyś - roześmiała sie. nie wiedziała czy zauważył w jej ręce aparat, aha miała ochotę powiedzieć 'powiedz seks' tz. ser, ta chodziło o seer. położyła rękę na jego ramieniu. był cały nagrzany. o jesu.

- aparat? - spytał unosząc lekko brwi, może miała jakieś złe plany? np. związać go i porobić mu głupkowate zdjęcia? nieważne. odgarną jej spadający kosmyk włosów za ucho. czy coś takiego. ostatnio nadużywam 'czy coś takiego'.

dlaczego zdawało się wszystkim, że sasza jest wredną suką? jemu też!!!!

:ccc
wcale nie. tylko jest pełno zboczeńców na świecie! on też jest zboczeńcem, hęhę. ale wracajmy do gry.

uśmiechnęła się do niego.
- mmh ... moze wejdziesz? - zapytala

uśmiechnął się tylko jednokącikowo i wkroczył do jej pokoju, hę. miał przy sobie w torbie paczkę zwcaleniepapierosami i martini, co akurat wracał z małych zakupów od kolegi z pizzerni i pani w monopolowym. ale nie chce jej upijać.
- a więc, byłaś dziś na jakiś wykładach czy coś takiego? źle będzie jak będziesz miała pełno nieobecności - uśmiechnął się chytro i objął ją w talii.
TRĄBA i mega burza nad moim domem chyba.

- ehe, ale nie obawiaj sie o moje nieobecności, radzę sobie całkiem nieźlee - powiedziała. był taki troskliwy mrauu.
zamknęła drzwi i nadal z jego rękom na talii mówiła:
- chyba dziekan nie ma nic przeciwko temu - powiedziała i oparła się rękom o jego ramię.
stali idealnie na przeciwko siebie.

- hmm, no nie wiem - zmrużył oczy i lekko musnął jej dolną wargę, oczywiście mógł to być efekt samej jej, jak i kolejnego jointa którego wypalił w drodze do akademiku. ale raczej na sto procent to pierwsza, huum.
- ale nie ma się nic co przejmować - stwierdził kiwając głową, ale nie urwała się.

- w sumie skarbie, chyba kazdy by mi wybaczyl, nieee?

- prawdopodobnie - uśmiechnął się kącikowo, rzucił gdzieś torbę bo ile można z nią stać i usiadł gdzieś na łózku.
sori, mój internet nie lubi burzy.

ew. musiałam demonstrować nk mojej ciotce. jezuuuuuuuu.

oparła się o niego. - aha. no pewnie. - rzuciła